Praca jako pilot wycieczek lub przewodnik bez kursu? / Paweł Zajdler

pierwsza pomoc

Kilka ciekawych spostrzeżeń przesłał Pawł Zajdler – pilot wycieczek w liście będącym kolejnym prezentowanym przez nas głosem w dyskusji o obecnej sytuacji rynku turystycznego.

Zobacz też: KURS PILOTA WYCIECZEK - CZY JEST POTRZEBNY

List Pawła Zajldera przytaczam w całości. Na końcu poruszone jest też ważne zagrożenie związane z brakiem kursów – co w przypadku wypadku, gdy od pilota wycieczek może zależeć życie uczestnika? Mowa o konsekwencjach braku kursu pierwszej pomocy i tam też dwa komentarze z grona pilocko-przewodnickiego:

Witaj Piotrze ! Dzięki za dołączenie do grona znajomych. Widzę ze jesteś fachowcem śledzącym rynek turystyczny – w szczególności deregulacje.

To naprawdę ciekawy temat. Z jednej strony jestem za (paranoiczne szczegółowe przepisy tj. kiedyś zaświadczenie, potem certyfikat a następnie licencja – a nasza wiedza bez względu na nazwę papieru się nie zmienia a jedynie pogłębia).

Z drugiej strony dostęp do zawodu bez przygotowania merytorycznego… Ale gdzie adepci mają zdobyć doświadczenie i wiedzę? Przypomina mi to rynek pracy w Suwałkach: warunki aby dostać pracę (i to po znajomości) to max 25 lat w tym 15 lat doświadczenia zawodowego, przewód doktorski i 7 języków biegle , długie nogi i nienaganna aparycja aby kroić kaszankę w mięsnym.

Przez kilka lat byłem licencjonowanym taksówkarzem – kursy, od groma pieniędzy utopionych – i co ? Większość „cierpiarzy” to młodzi emeryci (nie płacą ZUS-u a jedynie zdrowotne, emeryturka wpływa na konto i to nie mała bo resortowa i wyjeżdzają żeby w domu nie gnuśnieć i z żoną się nie kłócić ) lub rolnicy którzy nie wiedzą gdzie mają ziemię po dziadku ale biorą dotacje i płacą KRUS.

W tym momencie jestem za prostą regulacją – chcesz pracować zawieszasz wszelkie emerytury, renty i płacisz całą stawkę ZUS-u. A odległości w takich „pierdziszewach” są inne niż w Warszawie i o napiwku możesz pomarzyć. Stąd moje przemyślenia (wiem trochę przydługie) ale : dla młodych adeptów – przewodników i pilotów- obowiązkowe kursy i szkolenia ( w tym okresowe TAK!!! TAK!!) i nauka zawodu jako woluntariusz przy doświadczonym pilocie – minimum 5 imprez, a dopiero po tym samodzielny pilotaż. W tym roku mieliśmy przypadki że doświadczony pilot „stracił głowę” gdy trzeba było zapanować nad grupą tylko dlatego że jedna z uczestniczek potrzebowała pomocy ambulatoryjnej.

Mam nadzieję, że mój skromny głos wywoła odzew. Z miłą chęcią poznam opinie adwersarzy wraz z uzasadnieniem merytorycznym. Serdecznie pozdrawiam
Paweł Zajlder

Z DYSKUSJI  "TURYSTYKA FORUM"

KURSY PIERWSZEJ POMOCY W BIURACH W NIEMCZECH

Agnieszka Biesiadecka:

Kurs pierwszej pomocy ( odnawiany co trzy lata) wymagany jest w większości poważnych biur niemieckich ( w odróżnieniu od licencji pilota). Tym niemniej, nie zalecane są działania, mogące wywołać prawne następstwa związane z uszkodzeniem ciała, czy ( co nie daj Boże) zgonem pacjenta. Ba, poważni touroperatorzy zabraniaja pilotom nawet podania leków turyście, można pójść z nim do apteki jako pomoc lingwistyczna, ale to wszystko. Czasami nawet podanie aspiryny może się źle skończyć, a co dopiero udzielenie pomocy przez niefachowca. Nie przesadzałabym z ta pierwszą pomocą, z wyjątkiem sytuacji ekstremalnych ( góry, odludzie itp.).

PIERWSZA POMOC NA KURSACH PRZEWODNIKÓW GÓRSKICH

Barbara Zygmańska:

Nas na kursach przewodników górskich uczą, że jeżeli ktoś nie jest z wykształcenia medykiem to pierwszej pomocy może i powinien udzielać tylko w sytuacjach rzeczywistego zagrożenia życia (resuscytacja, zatamowanie krwi w wypadku krwotoku itd.). Wtedy taka pomoc jest konieczna niezależnie od tego gdzie się jest – w górach czy w mieście.
Natomiast leków nie powinno się podawać. Leki, nawet zwykły popularny środek przeciwbólowy może wziąć człowiek tylko na swoją własną odpowiedzialność (ale możemy go mieć w swojej apteczce i zaoferować turyście jednak wyraźnie mówiąc że bierze go na swoją odpowiedzialność), lub może go podać lekarz. Jednak nie wyobrażam sobie nie pospieszenia z pomocą przy lekkim zranieniu, obtarciu itd. i zawsze mam ze sobą duży zapas plastrów.
Natomiast złamaną nogę trzeba tylko unieruchomić i to tak aby jej bardziej nie uszkodzić, nic ponadto.
Jeszcze jedno – nawet kiedy dzwonimy po fachowców aby oni pomogli poszkodowanym dużą pomocą jest opanowanie w tym czasie reszty grupy. I tego trzeba się nauczyć.

Piotr Kruczek - zobacz kategorię: BLOG
@LINKEDIN / @FACEBOOK / @TWITTER / @GOLDENLINE / @GOOGLE+

***

Obserwuj nas również na:

PilociWycieczek.pl GOLDENLINE

PilociWycieczek.pl TWITTER

PillociWycieczek.pl FACEBOOK

PilociWycieczek.pl PINTEREST

google plus

1 responses to “Praca jako pilot wycieczek lub przewodnik bez kursu? / Paweł Zajdler

  1. Jesienią 2012 r rozpoczęłam kurs na przewodnika po Warszawie i informacje które były mi dostarczone i pokazane co powinien wiedzieć przewodnik mnie szokują do dziś.Jest to ogrom wiedzy o którym nie miałam pojęcia , że będzie potrzebny. Nie ukrywam ze egzamin to nie do końca jest to co musi być albo może w formie sprawdzającej wiedzę by nie pogubić się w praktyce , ale treść kursu jestem zdania że jak najbardziej tak. Przeciętny śmiertelnik nie przywiązuje wagi do tego, że tak naprawdę na każdym kroku jest coś co należy pokazać . Poza tym forma , sposób przekazania informacji żeby zainteresować słuchacza. Często tembr głosu , słówko rzucone ,a zainteresuje bo…
    I do tego jest potrzebny kurs. Nawet zajęcia z pierwszej pomocy. Każdy w pracy ma takowe , ale nieprzypominane i tez nic nie wiemy. Jest łatwiej wejść w temat ludziom po historii , po sztuce , historii sztuki, ale czy psychologia nie daje nic? Tak więc kurs jest tą nieodzowna częścią zawodu , a egzamin ?! Według mnie życie zweryfikuje. Mnie też czeka czas weryfikacji , ponieważ wiem że ukończyłam kurs , zdałam egzamin i …. .Wiem dużo i nic. Faza przygotowania do praktycznego wykonywania zawodu.
    Pozdrawiam wszystkich

Możliwość komentowania jest wyłączona.